Hartwig jest mistrzynią dystansu. Ale nie sama powściągliwość jest wartością tej poezji. Jej paradoks polega na tym, że jasne, klarowne zdania mieszczą w sobie i jakby prześwietlają to, co niewyrażalne, mroczne. O poezji Hartwig pisał Stanisław Barańczak: to "pasja dnia, w której jest niepokój marzenia sennego". Najnowszy tomik jest zatytułowany "Gorzkie żale". Czy "gorzki" tytuł oznacza jakąś zmianę tonu? "Wróg czas, którego nie chcę uznać" coś zmienił w poezji Julii Hartwig? Ten tytuł jest przewrotny: umarłym nie są potrzebne gorzkie żale, tylko dzielność żywych. We wspaniałej i upartej poetyckiej medytacji Julii Hartwig to, co miało być skargą, niepostrzeżenie odwraca się, przenicowuje. Mimo że do prawdy "nie mamy dostępu", chociaż poezja "nie ratuje ani też nie zbawia" i zawsze jest jakaś "granica poza którą wyjść nie umiemy", a "gatunek za gatunkiem wzbija się w górę/ i rezygnuje" - akt pisania jest jednak jakimś zwycięstwem.
Hartwig jest mistrzynią dystansu. Ale nie sama powściągliwość jest wartością tej poezji. Jej paradoks polega na tym, że jasne, klarowne zdania mieszczą w sobie i jakby prześwietlają to, co niewyrażalne, mroczne. O poezji Hartwig pisał Stanisław Barańczak: to "pasja dnia, w której jest niepokój marzenia sennego". Najnowszy tomik jest zatytułowany "Gorzkie żale". Czy "gorzki" tytuł oznacza jakąś zmianę tonu? "Wróg czas, którego nie chcę uznać" coś zmienił w poezji Julii Hartwig? Ten tytuł jest przewrotny: umarłym nie są potrzebne gorzkie żale, tylko dzielność żywych. We wspaniałej i upartej poetyckiej medytacji Julii Hartwig to, co miało być skargą, niepostrzeżenie odwraca się, przenicowuje. Mimo że do prawdy "nie mamy dostępu", chociaż poezja "nie ratuje ani też nie zbawia" i zawsze jest jakaś "granica poza którą wyjść nie umiemy", a "gatunek za gatunkiem wzbija się w górę/ i rezygnuje" - akt pisania jest jednak jakimś zwycięstwem.