Do lat sześćdziesiątych XX wieku kamp rozwijał się przede wszystkim dzięki subkulturze homoseksualnej, której członkowie wypracowali sobie kod smaku służący tajnemu porozumieniu. Znaki odmienności seksualnej były tu jednak uplątane w wielopoziomową grę, która czyniła z przekazu tożsamościowego tekst zakryty i zarazem jawny – tak bardzo ostentacyjny, że aż niewiarygodny. Więzią, która łączyła sprzeczne poziomy komunikacji i nadawała im spójność, była ironia; specyfika kampu wyrażała się w tym, że ironia wymierzona była zarówno w kulturę heteroseksualną, jak i w subkulturę homoseksualną. Ludycznie odgrywać heteroseksualne aspekty kultury dominującej z pozycji odmieńca i odmiennościowe aspekty kultury podporządkowanej z perspektywy dominującej – to właśnie znaczyło uprawiać kamp. W latach sześćdziesiątych ta dziwna estetyka tożsamości została przechwycona przez kulturę masową, zesterotypizowaną i pozbawioną politycznego ostrza. Kamp uznano za estetykę przesady. W nowym ujęciu, zaproponowanym przez Susan Sontag, kamp okazywał się rozwiązaniem stricte modernistycznego dylematu, który rządził wyborami artystów; od schyłku wieku XIX twórcy stali przed koniecznością wyboru między elitarnością i popularnością, między wartościami sztuki wysokiej i niskiej, między innowacją i konwencjonalnością. Kamp pozwalał mieć jedno i drugie: chwaląc wytwory sztuki niskiej, legitymizował „zły gust” kultury masowej, a zarazem podpowiadał chwyty, które umożliwiały indywidualne przetworzenie masowości. Rozwiązanie dylematu „wysokie – niskie” przybrało więc w przypadku kampu postać – sprzecznego – zdystansowanego zaangażowania w wytwory masowości.
Do lat sześćdziesiątych XX wieku kamp rozwijał się przede wszystkim dzięki subkulturze homoseksualnej, której członkowie wypracowali sobie kod smaku służący tajnemu porozumieniu. Znaki odmienności seksualnej były tu jednak uplątane w wielopoziomową grę, która czyniła z przekazu tożsamościowego tekst zakryty i zarazem jawny – tak bardzo ostentacyjny, że aż niewiarygodny. Więzią, która łączyła sprzeczne poziomy komunikacji i nadawała im spójność, była ironia; specyfika kampu wyrażała się w tym, że ironia wymierzona była zarówno w kulturę heteroseksualną, jak i w subkulturę homoseksualną. Ludycznie odgrywać heteroseksualne aspekty kultury dominującej z pozycji odmieńca i odmiennościowe aspekty kultury podporządkowanej z perspektywy dominującej – to właśnie znaczyło uprawiać kamp. W latach sześćdziesiątych ta dziwna estetyka tożsamości została przechwycona przez kulturę masową, zesterotypizowaną i pozbawioną politycznego ostrza. Kamp uznano za estetykę przesady. W nowym ujęciu, zaproponowanym przez Susan Sontag, kamp okazywał się rozwiązaniem stricte modernistycznego dylematu, który rządził wyborami artystów; od schyłku wieku XIX twórcy stali przed koniecznością wyboru między elitarnością i popularnością, między wartościami sztuki wysokiej i niskiej, między innowacją i konwencjonalnością. Kamp pozwalał mieć jedno i drugie: chwaląc wytwory sztuki niskiej, legitymizował „zły gust” kultury masowej, a zarazem podpowiadał chwyty, które umożliwiały indywidualne przetworzenie masowości. Rozwiązanie dylematu „wysokie – niskie” przybrało więc w przypadku kampu postać – sprzecznego – zdystansowanego zaangażowania w wytwory masowości.